Dlaczego migracja jest lekarstwem, które powinno się wypisywać na receptę?
Migracja odgrywała zawsze ogromną rolę w dziejach ludzkości i tworzyła kraje i kontynenty. Ma również, mniej wzniosłe możliwości jak na przykład leczenie różnych dolegliwości. Kilka z nich, tych groźniejszych to: „ja wiem, że tak właśnie jest”, „wiem, że dla Polski najlepsze jest … ”, „zawsze wszyscy na nas napadali, wiec powinni nas przepraszać”, „ależ ja i mój kraj jesteśmy wyjątkowi”, „mój naród wycierpiał, obrażę się kiedy nie otrzymam należnego mi szacunku”, „niech siedzą u siebie skoro im się nie podoba” … .
Migracja jest lusterkiem, które pozwala zobaczyć w sobie wszystkie te dolegliwości i skutecznie je leczyć. A dlaczego w ogóle je oglądać, skoro i tak jesteśmy tacy wyjątkowi i cenni, więc na co niby mamy się leczyć? Korzyści, mogą być wbrew pozorom całkiem znaczące:
- Więcej czasu wolnego od narzekania i obwiniania świata za wszelkie krzywdy
- Brak potrzeby codziennego przeżywania wszystkich tragedii narodowych ostatnich stuleci
- Brak uzależnienia od pustych dyskusji czy sensacyjnych informacji
- Ciekawe życie, nowe doświadczenia, dużo dobrych ludzi
- Kilka strachów mniej w życiu codziennym (a to duży komfort) przed innymi religiami, kulturami, zwyczajami …
- Brak potrzeby patologicznej modlitwy za osoby z ugrupowań politycznych
- Brak potrzeby wydawania oszczędności na projekty geotermalne prowadzone przez oświeconych wyświęceniem lunatyków
- Wejście w posiadanie ogromnej tajemnicy: tajemnicy pokory.
Emigracja do Unii Europejskiej jest jednym z koników politycznych partii populistycznych i nacjonalizujących i jednocześnie batem na wszelkie przejawy życia liberalnego. Uzasadnienie populistyczne jest proste: przez 12 lat, miliony młodych osób musiało uciec z „pogrążonego w chaosie kraju nad Wisłą” ponieważ był rządzony przez lewaków, nieudaczników i rowerzystów. Faktycznie, możliwości związane z otwarciem rynków pracy w Europie zachodniej są zdecydowanie bardziej atrakcyjne i pozwalają żyć materialnie lepiej. To jest i było jasne od czasów powojennych. Natomiast, na potrzeby kreowania wewnętrznych nastrojów, ugrupowania obecnie rządzące przedstawiają emigrantów jako zbieraninę „zdrajców” którzy porzucili kraj żeby móc kupować jeszcze więcej. Z kolei w przypadku retoryki skierowanej do samych emigrantów, Polska jest miejscem na razie niegodnym i nie nadającym się do zamieszkania przez tychże samych emigrantów.
Retoryka, jak to u każdej szanującej się partii populistycznej, jest pozbawiona jakiegokolwiek logicznego sensu. Im więcej logicznych pułapek, im poważniejsza mina i donioślejszy ton tym lepszy efekt. Deprecjonowanie wartości i dokonań które de facto umożliwiły Polakom swobodne wyjeżdżanie i osiedlanie się w innych krajach, stało się teraz skutecznym kontrargumentem politycznym. Historia zatacza koło, jednak na tyle szybko że lunatyzm z czasów poprzednich reżimów jeszcze jest na tyle świeży, że większość społeczeństwa nie jest chętna na powtórkę z lat wiadomych.
Izolacja od innych kultur jest niezbędna do obniżania kosztów utrzymywania patologicznej kontroli nad społeczeństwem, co jest ambicją grupy osób obecnie sprawujących władzę. To też jest mechanizm świetnie znany z własnych doświadczeń.
Stąd też wspomniana recepta na panaceum. Eksponowanie społeczeństwa na doświadczanie migracji jest poważnym zagrożeniem dla utrzymywania wspomnianej kontroli, ponieważ w dłuższym biegu spowoduje zbudowanie grupy społecznej odpornej na takie manipulacje. Utworzą się i umocnią świadome średnie warstwy społeczne, okrojone po systemowych eksterminacjach ostatnich 200 lat, które widzą dalej niż horyzont pokazywany przez partie powyżej wspomniane. Jednak właśnie dlatego, migracja powinna być przepisywana na receptę ponieważ stworzenie nowych, świadomości społecznych jest niezbędne do stabilizowania nastrojów społecznych w warunkach zmieniającej się władzy, kryzysów itp. Są to osoby potrafiące pozostać wolne od zakusów narzucanej retoryki systemowej a jednocześnie uszanować jej wartość. Lata podległości doprowadziły do wykorzenienia wszelkiego szacunku i zaufania do instrumentów państwowych i rozwiązań systemowych, co spowodowało, że społeczeństwo dało się zagonić w pułapkę logiczną zbudowaną przez sprytnego architekta i ojca chrzestnego „wielkiej polskiej swary XXI wieku”.
Oczywiście wielu emigrantów nie wróci do Polski, ponieważ po kilku latach przebywania wśród dojrzałych społecznie czy politycznie środowisk, umiejscawianie się wśród emocjonalnego zgiełku i rozhuśtanych wartości, z których cały czas coś nowego wynika: albo pomnik, albo 500 PLN, albo wczesna emerytura itp., może przez chwile przywoływać miłe wspomnienia, ale po krótkim czasie staje męczące i wywołuje poczucie tęsknoty za stabilnością. Również dla wielu imigrantów, Polska jest przystankiem po drodze do „łatwiejszych” krajów, wiec szanse na asymilowanie się obywateli innych kultur czy religii na większą skalę na razie nie są duże. Jednak wydaje się, że warto zainwestować w taką terapię, ponieważ korzyści będą ogromne, szczególnie teraz, kiedy mamy ogromny deficyt zdrowego rozsądku, gigantyczny spór wewnętrzny i kościół złapany w pułapkę polityczno-moralną. Zastrzyki migracyjne mogą być trafionym panaceum na drodze do normalności.
Paradoksalnie, fakt że Polacy emigrują do Unii Europejskiej i innych krajów i doświadczają świata z poza horyzontu bezpieczeństwa ugrupowań populistyczno-bojaźliwych to „błogosławieństwo”. Przede wszystkim to zbawienie dla toczonego strachem kościoła i pogubionej władzy, której argumenty będą tylko tak długo ważne jak długo w Polsce będzie wystarczająco dużo nieświadomych i wyizolowanych z realności i doświadczeń obywateli. A w tym zarówno emigranci jak imigranci przeszkadzają, bo tworzy się mimowolnie okołoemigracyjna warstwa świadomości która będzie rozumiała swoją potrzebę stabilności. To pomaga przywrócić tożsamość narodowa i poczucie obywatelskości i wyprać wyuczoną przez 200 lat ksenofobie, małostkowość i poczucie niższości, które się obecnie wylewają z przemówień partii rządzącej, jak i uroczystych kazań.
Po tej głębokiej migracyjnej kuracji odświeżającej jej owoce będą widoczne może za 20-30 lat w formie silnego i stabilnego państwa środka Europy pełnego energii życiowej, pokory do świata i otwartości na ludzi, co jest najważniejszym wyznacznikiem prawdziwej szlachetności i dojrzałej dyplomacji.